poniedziałek, 15 marca 2010

Elfy, gnomy, wilkołaki...

Odkąd fantastyka zagościła na dobre w bibliotekach, a przede wszystkim w kinach, telewizorach i komputerach - czyli w naszych domach - nikt już chyba nie ma wątpliwości, jak wygląda elf, gnom, krasnal. smok... Ba! Nawet niektórzy uważają, że przynależą do szlachetnych plemion. Czemuś chętniej do elfów słynących z wyjątkowej urody i elegancji niż do gnomów lub trolli. Ale ludzie zawszę chętniej się utożsamiają z istotami wyjątkowymi, zaś brzydkie cechy, a więc i przynależność do podlejszej rasy chętnie łączą z charakterem i cechami innych.
Podobnie jak niektórych nie trzeba przekonywać co do istnienia kosmitów, tak inni chętnie wierzą w wampiry, wilkołaki, strzygi i inne paskudy. Nie trzeba być antropologiem, żeby wiedzieć, że te personifikacje mocy, cech, i zjawisk niezrozumiałych oraz nieoswojonych towarzyszą ludzkości od zawsze. Podobnie jak wszelkiego rodzaju bóstwa i żywioł,y, które człowiek starał się od zarania dziejów oswoić i przebłagać.
Jednak o ile bóstwa nigdy nie były osiągalne, w tym sensie, że człowiek nie mógł zamienić się w bóstwo i nadal funkcjonować, o tyle stworzenia mityczne, a w szczególności rasy uważane przez niektórych za wyższe jak wampiry, elfy to pogranicze naszego świata i świata magii, które może być osiągalne... dla wybranych. Ano właśnie, wielbiciele wampirów byliby szczęśliwi mogąc dołączyć do grona rasy wyższej. Trochę inaczej rzecz się ma z takim na przykład wilkołakiem. Nie każdy pragnie nim być, ale niektórym się przytrafia. Pech czy szczęście? Jak traktujemy inność, odmienność? Czy jest inna w fantastyce niż w życiu. Czy fantastyka to swoista ucieczka od rzeczywistości czy tylko poszerzenie otaczającej nas rzeczywistości?
Nieludzkie rasy występują w naszym świecie tak powszechnie, że nikt nawet nie pyta czym się różni troll od ghula. Obfituje w te stworzenia literatura, film i gry. Gry to wielki i złożony świat, w którym każda rasa ma przypisane sobie, dobrze znane cechy. Potwory, stworzenia dobroczynne, nieludzie, nietrupy... znamy ich obyczaje, wygląd, cechy, słabości, wady i zalety. Zadziwiające jak ten świat stał się rzeczywisty.

6 komentarzy:

  1. Przecież teraz nawet dziecko wie czym się różni troll od ghula. Bardzo mi się podoba ten blog, jestem miłośnikiem fantastyki od zawsze, a powiem szczerze nie znałem tego jej nurtu jaki nam pokazujesz. Brawo i jeszcze raz brawo!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że dawniej ludzie jeszcze bardziej byli zżyci z tym co nazywamy dziś stworzeniem mitycznym. Moja babcia (urodzona dwa wieki wstecz) opowiadała mi, kto w jej majątku był strzygą,jak południca sąsiada męczyła i kto stracił konia przez utopca. Robiła to tak jakby mówiła o starych znajomych:) Oczywiście jej pokoleniu raczej nie przychodziło do głowy podziwianie tych stworzeń, one miały straszyć i tyle.
    Wampiry, upiory, wilkołaki - to bajki dla dorosłych. Czyż nie?
    Urzekły mnie ostatnio teksty ks. Chmielowskiego na temat straszydełek - oto próbka:
    "A jeśli jest krew długo w umarłym, nie mając racji namienionej żadnej, przyznać potrzeba, że to jest ciało Upiera, od czarta opanowane, który krew rozgrzewa, aby trupa ożywiała, konserwowała w wigorze, aby nim ludziom, bydłu i szkodził."

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja tam nie wiem, czym się różni troll od ghula:) za fantastyką taką z krasnoludkami i elfami właśnie nie przepadam, bardzo mało tego czytam, grami się nie interesuję, chyba że potrzebuję jakiegoś wspomagacza wyobraźni, ale to mi wystarczy teledysk z ju tuba;) zawsze wolałam naukowe książki i programy, niż bajki o księżniczkach, więc teraz też czytam raczej science-fiction, niż fantasy (i thillery, zamiast horrorów). chociaż te dwa gatunki się bardzo ze sobą ostatnio wymieszały. no bo "Pan Lodowego Ogrodu" to s-f, czy fantasy?...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wymieszały się i moim zdaniem to logiczne. Największa groza kryje się w ludzkiej psychice.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myśle sobie, że te wampiry, gnomy i trole, to opowiedziane nieco inaczej historie o naszych "sąsiadach". Kiedyś Agatę Christie spytano jak wymyśla swoich morderców.
    - No cóż - odpowiedziała. Przyglądam się znajomym.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój pierwszy chłopak miał kły o parę milimetrów dłuższe niż pozostałe zęby. Kiedy oparł się zębami np. o skraj ławki, można mu było wsunąć tam cienką linijkę (nosiło się takie w piórniku na matmę). Dlatego miał pseudo: Lokis (pamiętasz jeszcze, skąd?)

    OdpowiedzUsuń