wtorek, 22 lutego 2011

Kochajmy się jak pies z kotem (fragm2)

WODA I OGIEŃ

W kulturze europejskiej zwykło się podkreślać różnice u osób odmiennej płci, ale to wcale nie znaczy, że inni widzą sprawę tak samo. Cywilizacja azjatycka – za chińską – woli używać pojęcia wzajemnie się uzupełniających przeciwieństw – yin i yang. Brzmi niewątpliwie lepiej, choć nie ma pewności, czy w codziennych kontaktach damsko-męskich ludziom Wschodu jest łatwiej niż nam.
Dla ułatwienia życia nam wszystkim powstały teorie klasyfikujące cechy jako typowo męskie i typowo żeńskie. Jednak ten idealistyczny punkt wyjścia spalił na panewce, ponieważ szybko okazało się, że nie ma typów czystych, idealnie pasujących do owych teorii. Co to tego świat nauki jest zgodny, ale mimo wielu prób logicznego wyjaśnienia tego zjawiska ustalono z całą pewnością jedynie to, że przyczyn jest wiele. Tak czy inaczej ideały z definicji nie do końca zgadzać się będą z obserwowaną rzeczywistością.

Osobnicy odmiennych płci szamoczą się między sobą od wieków, dostarczając pożywki dla stereotypów i najwredniejszych seksistowskich dowcipów, które mają tę zaletę, że trafiają w sedno, punktując wady, słabości i śmieszności zarówno pań, jak i panów. Jeśli je potraktować z przymrużeniem oka i humorem, bo – jak się dalej przekonamy – stereotypy mogą być tak silnie zakorzenione w psychice ludzi, że niektórym naprawdę trudno się wyzwolić spod ich wpływu. Jednak zamiast rwać włosy z głowy i starać się je za wszelką cenę wykorzenić, wykorzystajmy wspomnianą ich zaletę. Użyjmy ich jako standardowego punktu odniesienia. Naszym zamiarem nie jest przecież wywrócenie do góry nogami sposobu myślenia o kobietach i mężczyznach. Popadanie z jednej skrajności w drugą przeważnie nie kończy się dobrze. Wykorzystajmy lepiej naszą wiedzę na ten temat. Przecież od dawna już nie jest dla nikogo tajemnicą, że się różnimy, że każda płeć ma swoje słabości i punkty mocne, śmieszności i zalety. Zważywszy na to, że się jednak jakoś dogadujemy od czasów jaskiniowych, chyba nie
w samej różnicy leży problem.
Umawiamy się: nie czepiamy się maniakalnie różnic. Owszem, przypomnimy je sobie – i przekonamy się, jak świetnie się dzięki nim uzupełniamy. Na zdrowy rozum powinien z nich wynikać dialog – niech nawet niełatwy – a nie walka płci.
Do czasów rewolucji feministycznej kobieta rzeczywiście uważana była za słabsze ogniwo. Dziś nikt przy zdrowych zmysłach nie neguje już jej zdolności, możliwości ani zalet. Ba! Doszło nawet do tego, że to mężczyźni bywają zagubieni w świecie coraz silniejszych i – nie ma co kryć – coraz bardziej agresywnych kobiet. Marzą wtedy o kobietach kobiecych, czyli może niekoniecznie słabszych, ale czułych, opiekuńczych i... ubranych jak kobiety. Ale przede wszystkim marzą o tym, że to oni są silni, opiekuńczy i męscy.

I tu od razu wpadamy w stereotypy.
Tymczasem jesteśmy jak wtyczka i gniazdko. Jedno bez drugiego raczej działać nie będzie i choć tak różne, te dwa elementy pasują do siebie jak ulał. Może więc słuszniej byłoby skupić się na dopasowywaniu, zamiast uparcie dowodzić, że jesteśmy odmienni? Wykorzystujmy różnice. To lepsze niż wieczne spory.
Przypomnijmy sobie to, o czym większość z nas doskonale wie, ale z jakiejś przyczyny czasami zapomina. Szkoda, bo pamiętając, mielibyśmy większe szanse, by uniknąć gwałtownych skoków ciśnienia. Ale który mężczyzna, rozwścieczony sytuacją, pomyśli sobie: „No tak, mam w organizmie dwadzieścia razy więcej testosteronu niż kobieta. Testosteron to hormon seksu i agresji. Jeśli pozwolę, by rządziły mną hormony, trudno mi będzie panować nad swoimi reakcjami”. I która kobieta, widząc, że jej luby, a właściwie jego głowa, odwraca się za piękną dziewczyną, pomyśli sobie: „No tak, on ma w organizmie dwadzieścia razy więcej testosteronu niż ja. Testosteron to hormon seksu. Nic więc dziwnego, że głowa czasem nie myśli, tylko się odwraca, ale to przecież niczego nie zmienia między nami. Ja przynajmniej, jako kobieta, jestem wyposażona w szerokokątne widzenie i nie muszę się cała odwracać za tym przystojniakiem, żeby ze wszystkimi detalami widzieć jego wdzięki”.
Czy w gruncie rzeczy kobiety i mężczyźni nie marzą o tym samym? Czy nie chcemy udanego życia, pełnego znaczących sukcesów, gorących uczuć, świetnego seksu, najwspanialszych rozrywek, cudownych podróży, wiernych przyjaciół i oddanej rodziny, na którą zawsze można liczyć? A do tego poczucia swobody, wolności, szacunku partnera dla naszej indywidualności, dla naszych marzeń i potrzeb? Koncert życzeń jest długi, a postulaty przedstawicieli obu płci całkiem podobne. Co więc nam przeszkadza w ich realizacji? Zupełnie nic. Tylko czasem coś nam umyka.
Różnice między paniami a panami są na pozór widoczne gołym okiem, ale te widoczne to tylko wierzchołek góry lodowej. Prawdziwa odmienność tkwi głęboko w nas. W psychice, w emocjach, a przede wszystkim w sposobie ich okazywania, w podejściu do problemów i ich rozwiązywaniu, w nastawieniu do zadań, w rolach odgrywanych w życiu, w podziale obowiązków, choć ten już dawno się zatarł w codziennej gonitwie.

Jesteśmy podobni, a zarazem inni, jesteśmy sobie równi, funkcjonując odmiennie. Jesteśmy tak samo dobrzy w pewnych dziedzinach i tak samo marni w innych w zależności od obszaru działań i myśli, indywidualnych predyspozycji, zdolności, zainteresowań, umiejętności. I co najważniejsze, nikt z nas nie jest stuprocentową kobietą ani stuprocentowym mężczyzną. Dlatego niektóre kobiety zachowują się jak prawdziwi faceci, a niektórzy mężczyźni mają kobiecą wręcz wrażliwość.
Czy kogoś to jeszcze dziwi?

6 komentarzy:

  1. Słuchaj droga Magento, to prawdziwie filozoficzne dzieło ci wyszło. A pikantne szczegóły będą? :) ( skończyłam Alicyę, niestety nie jako pierwszy ale jako 5 czytelnik mojego egzemplarza. Wszystkim nam się podobało, tylko mamusia była zaskoczona, że na okładce takie dziewczątko, a wewnątrz tyyyyle seksu:))))Jeszcze raz dziękuję)

    OdpowiedzUsuń
  2. :D "Alicya" jest okrutna i okrutnie prawdziwa psychologicznie. Człowiek to dziwna istota, która brnie jak ta ćma do świecy... czasem potrafi się w por zatrzymać.
    Okładka jest absolutnie genialna :)
    A tu będzie pikantnie jak to między kobietami a mężczyznami. Nie można od razu przyłożyć czytelnikowi, trzeba delikatnie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czołem Magento,
    Tekst faktycznie dość poważny i filozoficzny.
    Ale może nie zawsze trzeba sobie kpić, tylko podejść do sprawy różnic damsko-męskich w sposób analityczny, tym bardziej pod kątem tych właśnie nietypowych a jednak prawdziwych facetów i kobiet o cechach bardzo męskich! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezusie, ja to w ogóle o tym nie myślę, chłopka to u nas ciemna jest...
    I jakosik żyję i nawet jednego faceta puściłam na zieloną trawę, hie hie hie, chociażżem go nie rozbierała filozoficznie ....

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaa, jeszcze zapytowuję się za Pieprzem: momenty będą?!

    OdpowiedzUsuń
  6. Momenty będą :) Tak, gdzie należy podejść filozoficznie do tematu jest powaga, a gdzie można sobie pożartować (a można w zasadzie wszędzie) jest i żart ;)

    OdpowiedzUsuń