środa, 31 sierpnia 2011

Oko za oko (2)

Bruno otworzył oczy. Było piętnaście po dziesiątej. Przesłuchanie przed sędzią pewnie się już rozpoczęło. Lekarz rozejrzał się – na parkingu nie było nikogo, a z miejsca, w którym się znajdował nie widać było bocznego wejścia do budynku sądu. Powiedział nastolatkowi, że może iść. Młody wysiadł i ruszył szybko w stronę samochodu policji. Wyjął z kieszeni płaszcza jakiś przyrząd albo dwa, których Bruno nie rozpoznał i zabrał się za drzwi. A dokładniej, zamek.
Bruno rozejrzał się ponownie. Najbliższe osoby stały na chodniku, dobre sto metrów dalej. Protestujący nadal zajmowali pozycje w pobliżu sądowych drzwi i nie było powodu, by przyszli na parking. Istniało pewne ryzyko (Bruno nie przewidział obecności tej niewielkiej grupy obywateli), ale nie miał wielkiego wyboru.
W tym momencie zauważył jak bardzo matowe były inne samochody na parkingu, jak szary i spękany był asfalt, jak mdłe było niebo. Ale wiedział, że naprawdę tak nie wyglądały. To on je tak widział.
Widział rzeczy inaczej, bo jego widzenie uległo zmianie.
Niby skierował uwagę na młodego, ale w rzeczywistości był zatopiony we własnych myślach. Jego nowe widzenie było reakcją. Efektem ubocznym ciemności.



Zmiana widzenia nastąpiła gwałtownie, bez zapowiedzi. Zanim Bruno wziął ciało Jasmine w ramiona i zamknął oczy, widział w określony sposób. Gdy je ponownie otworzył kilka minut później, widział inaczej.
Miał mgliste, prawie nierealne wspomnienie godzin po odkryciu tragedii. Tylko kilka momentów wyłaniało się jasno z mgły: atak histerii Sylwii, telefon jego matki... Przypominał sobie także jak bardzo Sylwia wydała mu się bezbarwna, bezwymiarowa, bezkształtna. Podobnie jak ściany, meble i domowe przedmioty, na które patrzył nieprzytomnym wzrokiem.
Odtąd miał w oczach filtr.
Cały wieczór, siedzieli na kanapie przytuleni do siebie, nieruchomi, prawie niemi. Sylwia cały czas płakała. Bruno ściskał ją ze wszystkich sił, złamany smutkiem i rozpaczą. Ale z jego oczu nie popłynęła ani jedna łza. Ciemności, które go ogarnęły, zdusiły wszelki płacz.
Dwa dni później salon domu pogrzebowego był pełen: rodzina (nawet matka Bruna, prawie całkiem niedołężna, poruszyła niebo i ziemię, żeby tu być), przyjaciele, koledzy i wszyscy członkowie zarządu Rozkwitu, schroniska dla maltretowanych kobiet, w którym Sylwia pracowała dorywczo, a Bruno udzielał raz w tygodniu darmowych porad. Lekarz uściskał każdego z nich wzruszony.
- To nie powinno się przydarzyć takim ludziom jak Sylwia i ty – z twarzą zalaną łzami mruknęła Gisèle, dyrektorka schroniska. - Czasami Bóg jest najgorszym z łajdaków.
Bruno pogłaskał ją po policzku. Gardło miał zbyt ściśnięte, żeby cokolwiek powiedzieć.
Udało mu się mimo wszystko porozmawiać z przyjaciółmi i znajomymi czyniąc nadludzkie wysiłki, aby wyciszyć rozpacz choć na kilka chwil. Ale to była sprawa przegrana. Rozpacz była w nim wszędzie. Niczym fala, która, gdy tylko opadła, znów zaczynała natychmiast narastać. A pod tą rozpaczą kryły się ciemności, ta dziwna czerń w duszy, która nie pozwalała płynąć łzom i zdawała się skrywać coś, czemu jeszcze nie chciał stawić czoła.
Podczas wieczornego czuwania zatopiony w rozmyślaniach wiele razy podchodził do zamkniętej trumny, wkładał rękę do kieszeni, aby dotknąć niebieskiej wstążki, którą Jasmine, miała na włosach w ostatnim dniu swojego krótkiego życia. Bruno schował tę wstążkę nie mówiąc o niej nikomu, nawet Sylwii. Od tamtej pory miał ją przy sobie zawsze i obiecał sobie, że nigdy się z nią nie rozstanie.
W zamkniętym, drewnianym pudle leżała jego córka. Spokojna, jakby spała. Każdego wieczoru, gdy już leżała w łóżku, a Bruno wychodził z pokoju, powtarzała to samo zdanie: „Tato, nie zapomnij zabrać torby i kapelusza, nie zapomnij niczego!” To zdanie nic nie znaczyło, ale mówiła tak, odkąd miała trzy latka i stało się ich rytuałem. Miało znaczenie tylko dla nich.
Patrząc na trumnę, Bruno pomyślał, że Jasmine po raz pierwszy zasnęła bez spełnienia rytuału.
Płacz! Płacz wreszcie, przecież tak bardzo tego chcesz!
Dlaczego nie mógł płakać? Dlaczego te dziwne ciemności, które w nim zaległy, powstrzymywały każdy wyraz rozpaczy?
Następnego dnia rozjaśnionego wspaniałym słońcem, podczas pogrzebu, Bruno poczuł panikę tak silną, że o mały włos byłby się rzucił na trumnę z krzykiem. Myśl, że jego mała Jasmine spędzi wieczność w tej dziurze, będzie w niej gniła, dopóki jej ciało nie rozłoży się całkiem, wydawała mu się tak ohydna, tak szalona, że już chciał odejść, ale Sylwia objęła go w pasie, by mu dodać sił. Włożył rękę do kieszeni i zacisnął palce na niebieskiej wstążce.
Tego wieczoru Bruno miał iść do schroniska na konsultacje. Oczywiście, nie podszedł, co mu się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Przez trzy lata chodził do centrum raz w tygodniu, by pocieszyć pacjentki, porozmawiać z nimi, a czasem leczyć te kobiety, które dopiero co przybyły ze łzami w oczach, nadal opuchnięte od razów małżonka. Sylwia pracowała tam trzy dni w tygodniu. Ona i Bruno byli bardzo cenieni. Na dowód tego otrzymali ogromną kartę z kondolencjami podpisaną przez wszystkie podopieczne Rozkwitu. Większość wpisów była adresowana do pary („Pomogliście mi tak bardzo; zrobię wszystko co możliwe, żeby teraz pomóc wam”), ale niektóre były skierowane bardziej do Bruna „Nigdy nie zapomnę tego wieczoru, gdy trafiłam do schroniska, a pan był dla mnie tak delikatny, tak miły”), albo bardziej do Sylwii („Najlepsze trzy dni w tygodniu to te, kiedy przychodzisz do pracy”). Odczytali wpisy stojąc w salonie, policzek przy policzku. Nagle Sylwia odwróciła się do Bruna:
- Chcę, żebyś się ze mną kochał.
W tej prośbie nie było pragnienia ani zmysłowości, raczej rozpaczliwe błaganie. Bruno przyglądał się jej długi czas. Od jak dawna się nie kochali? Dwa miesiące? Może trzy? Ich związek przechodził trudne chwile i oboje o tym wiedzieli, ale nigdy tak naprawdę nie rozmawiali na ten temat. Żadnych kłótni ani konkretnych zarzutów, tylko stagnacja i marazm, który sprawiał, że coraz mniej między nimi iskrzyło.
Bruno rozumiał prośbę Sylwii. Śmierć Jasmine powinna ich zbliżyć. To był ostatni moment, by znów stali się tą parą, którą byli kiedyś. A co najważniejsze, był to jedyny sposób na przejście tej próby. Tak, rozumiał to. Pocałował ją na znak zgody i poprowadził powoli do sypialni, na drugim piętrze.
Mimo wielkiej czułości, nie było w tym połączeniu prawdziwej przyjemności, nie poczuli żadnego podniecenia i po chwili dali sobie spokój. Sylwia płakała cicho w ramionach Bruna. On zaś rozmyślał. Nie było to wcale takie dziwne, że się nie udało. Ale czy jedyną przyczyną była śmierć Jasmine? W milczeniu przywarł do Sylwii z tak silną potrzebą zjednoczenia się i pocieszenia, że zasnął w tej pozycji.

Następnego dnia po południu Bruno poszedł do szkoły Jasmine. Przyglądał się dzieciom, które wychodziły z budynku i te, które go znały, spoglądały na niego niepewnie. Bruno miał wrażenie, że dzieci były zamglone i wyblakłe, ale wiedział, że to nieprawda. To filtr w jego oczach.
Gdy już wszystkie dzieci wyszły, lekarz stał nieruchomo, ze wzrokiem wbitym w drzwi pragnąc ze wszystkich sił zobaczyć w nich Jasmine. Ale drzwi pozostały zamknięte. Wyjął z kieszeni niebieską wstążkę. Krew zaschła na tkaninie. Musnął wstążką policzek, przymknął oczy na moment, a potem ze spuszczoną głową, wrócił do samochodu.



Młody dalej dłubał przy zamku, ale Bruno ledwie go widział zagubiony w myślach.
Cztery dni po nadejściu ciemności były najsmutniejsze i pełne rozpaczy. Ale była też wola, wola, by się otrząsnąć, odnaleźć się z Sylwią, okazać się silniejszym od losu. Bruno był jeszcze rzecz jasna zbyt osłabiony, aby wytoczyć prawdziwą bitwę, ale wierzył, że mu się uda. Mimo ciemności, które go ogarnęły, naprawdę wierzył. Sylwia i on musieli powstać z otchłani, a poprawa, choć długa i bolesna będzie następować dzień po dniu.
Ale wieczorem czwartego dnia, zadzwonił telefon.

6 komentarzy:

  1. Nie wiem, potem jest gwiazdka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Durna pałka!Dopiero teraz zauważyłam wcześniejsze posty. Tylko sie nie denerwuj:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten jest drugi. Jak się powieść ukaże drukiem, to fragment będzie w księgarni. Do poczytania we właściwym porządku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Drugi fragment jest równie intrygujący co pierwszy. Tu też emocje rodziców Jasmine pokazano bez odrobiny fałszu... Już się nie mogę doczekać na całość.

    OdpowiedzUsuń