sobota, 16 stycznia 2010
Arbitralny początek, czyli o egzaminach konkursowych
Zacznę od Chin. Bo od czegoś trzeba, więc czemu nie właśnie ta książka? "Inteligencja Chin" Jaques'a Gerneta.
Autor jest światowej sławy sinologiem, starszym już panem, który całe życie poświęcił swojej wielkiej pasji i miłości, czyli Chinom. Wiedzę ma przeogromną i nadal pisze. Francuzi mają zresztą ciągotki do Chin z przyczyn historycznych.
Mnie do książki przekonało jedno zdanie, które znalazłam we wstępie:
"Stereotyp Chin odwiecznych i niezmiennych – tak chętnie i dość powszechnie akceptowany, ponieważ schlebia naszej próżności – jest wynikiem ignorancji."
Jak się okazało każdy kolejny rozdział tej książki był wielką niespodzianką. Co chwila tkały mi się przed oczy znane doskonale przesądy i stereotypy... i osypywały się jak gwiezdny pył. Wiedziałam, że Chińczycy jako naród pracowity i dociekliwy od wieków wymyślali rzeczy, o których nam się nie śniło w czasie historycznym równoległym, ale nie wiedziałam na przykład tego, że znienawidzone teraz powszechnie w całej Europie egzaminy konkursowe na stanowiska zostały wymyślone przez Chińczyków.
Stanowisko urzędnika od zawsze było kuszące i bogate rody - bo tylko bogatych było stać tak naprawdę - zabiegały na wszelkie sposoby o intratną posadkę dla potomka. Nie wykluczając przekupstwa, oszustw, korupcji ... w celu promowania największych przeciętniaków.
"Pomimo reform i krytyk, które często świadczą o godnej podziwu otwartości umysłów, dzieje konkursów zdają się być historią bezustannego staczania się w kierunku formalizmu i sztuczności. „Jeśli te metody się nie zmienią – wykrzykuje Gu Yanwu(1613 - 1682)w proroczej wizji – liczba ludzi utalentowanych będzie się stopniowo zmniejszać, a poziom naszych studiów stanie się nieodwracalnie niski. Kto wie, czy nasze tysiącletnie imperium nie doprowadzi tym sposobem do własnej zguby?”.
Nie ma lepszej ilustracji fatalnych skutków, jakie wywarły egzaminy i oficjalne dyplomy na społeczeństwo oraz kulturę, niż przykład Chin w XIII i XIV w. „W dniu, w którym wymyślicie dyplomy i ściśle określoną kontrolę – napisał Valéry na temat matur w swoich Variété – zauważycie, że natychmiast pojawią się związane z tym działania, nie mniej precyzyjne niż wasz program, których jedynym celem będzie zdobycie tego dyplomu wszelkimi sposobami. Od tej chwili nauczanie nie będzie zmierzać do kształtowania umysłu, ale zdobycia dyplomu, wymaganego minimum, które staje się przedmiotem studiów. Chodzi o zaczerpnięcie wiedzy, a nie jej zdobycie. Ale to nie wszystko. Dyplom daje społeczeństwu złudną gwarancję, a dyplomowanemu złudne prawa. Oficjalnie dyplom oznacza wiedzę. Przez całe życie dyplomowany zachowuje świadectwo wiedzy chwilowej i czysto prowizorycznej. Jednakże zgodnie z prawem dyplomowany może uważać, że coś mu się należy. Nigdy nie ustanowiono bardziej szkodliwej konwencji dla państwa i jednostek (w szczególności zaś dla kultury."
Tymczasem egzamin na urzędnika państwowego to była ista droga przez mękę dla kandydata. W czternastowiecznych Chinach już początek nie należał do przyjemności:
"Przy trzecim uderzeniu w bęben prefektury (około trzeciej nad ranem), nawet na trzaskającym mrozie kandydaci stoją na dworze przed wejściem [do centrum egzaminacyjnego], podczas gdy egzaminatorzy w długich szatach zasiadają w głębi oświetlonej sali w cieple rozstawionych wokół piecyków. Kandydaci w porozpinanych ubraniach i na bosaka [ze względu na rewizję], trzymają w prawej dłoni pędzel i kałamarz, a w lewej skarpety i ustawiają się w rzędach przed egzaminatorami, w miarę jak urzędnicy prefektury i podprefektury wywołują ich nazwiska. Każdy zostaje wówczas przeszukany od stóp do głów przez dwóch żołnierzy przydzielonych do kontroli i długi czas musi pozostać obnażony. Nie ma żadnego, nawet wśród najbardziej energicznych, który by nie szczękał zębami przemarznięty i tak odrętwiały, że nawet nie czuje własnego ciała.
Jeśli zaś w dzień egzaminów panuje straszliwy upał, egzaminatorzy odziani w lekkie, jedwabne szaty piją herbatę w cieniu, chłodząc się wachlarzami, podczas gdy dziesiątki i setki kandydatów tłoczą się w pyle. Ponieważ regulamin nie pozwala im mieć wachlarzy, a ubrani są w grube, gęste płótno, to kiedy w kilkuset docierają wreszcie na swoje miejsca, tłoczą się tam ściśnięci w wilgotnym i duszącym powietrzu, w kwaśnym zapachu potu, który się leje po plecach, bez jednej kropli płynu [by zaspokoić pragnienie]. Mimo że wyznaczono dyżurnych podających herbatę, na ogół nikt nie ośmiela się jej pić, bo gdyby się jej napił, na jego pracy pojawiłby się czerwony stempel, który ponoć oznacza przewinienie. Niezależnie od tego, jak dobra byłaby praca, jej ocena zostanie obniżona o jeden stopień."
cdn.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
o rany... wprost mnie zatkało po tych fragmentach...
OdpowiedzUsuńale cieszem siem, ze tu trafiłam, bo i może nie przeczytam ale więcej się dowiem, dzięki Tobie. Pozdrawiam!
Wiesz, że ostatnio się "chińczykuję" i tą właśnie książkę mam w przechowalni, jako ewentualny następny zakup /tymczasem skusiłam się na "połykając chmury"/. Ten fragment mnie zachęcił bo większość literatury kupuję na odległość i jeśli brak dostępnych recenzji bazuję na tym "co napisano na okładce" tu było napisane ciekawie ale brakowało mi prostej informacji - czego konkretnie dotyczy ta pozycja /szukam wszystkiego co dotyczy kultury, obyczajów,mitologii, historii/ . :))Czytałam już gdzieś o egzaminach na urzędy państwowe, zetknęłam się wtedy z taką tezą, że one właśnie pozwalały człowiekowi bez wykształcenia /ale pracowitemu/ osiągnąć to co w innych krajach dostępne było tylko dla bogatych.Na biednych podobno zrzutkę robiły całe wioski. Chwalono mądrość i sprawiedliwość Państwa Środka.:)))
OdpowiedzUsuń/a tak już całkiem na marginesie to zajrzałam dziś do empiku /unikam bo głupieję/ i dałam się podejść przezabawnej i jakże pouczającej grubasce - "The element encyclopedia of vampires"./
To jest przekrój bardzo kompletny, ale oczywiście, że nie o wszystkim, bo wszystkim się nie da ;) Jest o miastach, kołach literackich, jezuitach, nauce, literaturze, języku, rytuale samospalenia, chowaniu zmarłych... Będę kolejno przedstawiać. To w sumie cykl wykładów o społeczeństwie i kulturze. Informacji jest mnóstwo.
OdpowiedzUsuń