Odkąd Lewis Carroll napisał swoją "Alicję w krainie czarów", a było to w roku 1865 powstało całkiem sporo interpretacji, krytyk, a także "wariacji" i polemik literackich na temat tej niezwykłej książki.
O kolejną pokusił się autor z Quebeku, znany już co nieco czytelnikom tego bloga, Patrick Senecal. On jednak jako mistrz grozy i tym razem pozostał w swoich ulubionych klimatach. Absurd i groteska, których tak chętnie używał Carroll w swojej baśni, tutaj - posunięte do granic dosłowności - jawią się jako koszmar.
Osobiście uważam tę książkę za okrutną, ale mądrą przypowiastkę filozoficzną, zaś jej wielkim atutem jest obserwacja zachowań. Za każdym razem, gdy nam się wydaje, że nie, nie niemożliwe, żeby ludzie... Otóż możliwe jak najbardziej i kiedy tylko my sami przestajemy żyć w krainie czarów, widzimy to doskonale.
Senecal bawi się w "Alicyi" także w rozważania nad pojęciami dobra i zła, ale przywołuje jednych z najbardziej kontrowersyjnych filozofów i pisarzy: Fryderyka Nietzschego i markiza de Sade'a.
"Alicya" aż roi się od skojarzeń literackich i filozoficznych wplecionych w historię, od której jeżą się włosy na głowie.
Dodatkowo czytelników Senecala, którzy znają jego "Ulicę Wiązów 5150" czeka ogromna niespodzianka.
Zamiast jednak pisać o książce, zamieszczę lada dzień kolejne fragmenty. Niech groza broni się sama.
Mmmm...to jeżenie mi się podoba. Czekam, czyham i nasłuchuję.
OdpowiedzUsuń