poniedziałek, 15 lutego 2010

Fantastyka Quebeku

Literatura fantastyczna pojawiła się w Quebeku podobnie jak w Europie w pierwszej połowie XIX wieku. W tym samym czasie, we Francji pisał Teofil Gautier, a w Stanach Zjednoczonych Edgar Allan Poe, w Rosji Aleksander Puszkin.

Początkowo to pisarstwo było inspirowane romantyzmem w jego "niesamowitej" wersji, ale bardzo szybko historia wymogła na Kanadyjczykach udowodnienia, że nie są narodem znikąd i mają własne dzieje. Wtedy pojawiły się w literaturze ślady legend, a wraz z nimi wzmianki o zjawiskach nadnaturalnych, pojawiła się powieść gotycka z makabrycznymi opisami, dziwnymi miejscami, gwałtownymi emocjami i dziwacznymi postaciami nie z tego świata. W fantastyce kanadyjskiej duża rola przypada legendom miejscowym, czyli indiańskim, co ją zdecydowanie wyróżnia.

Drugą cechą charakterystyczną jest swego rodzaju „izolacja” – to literatura francuska na stosunkowo niewielkim obszarze kraju angielskojęzycznego oparta na tradycjach miejscowych połączonych z tradycjami Starego kontynentu. Odmienna od amerykańskich i od francuskich korzeni.

Bez względu jednak na źródła inspiracji kanadyjskie thrillery, horrory, powieści gotyckie, historie o wampirach są pisane zdecydowanie dla dorosłych. Uwiarygodnienie postaci pod względem psychologicznym, emocjonalnym, seksualnym jest bardzo wyraźne. Mamy do czynienia z samym „mięsem” analizy ciemnej strony ludzkiej psychiki. Takie są powieści Patricka Senecala, Natashy Beaulieu (którzy już zostali przedstawieni polskim czytelnikom), a także Joela Champetier i wielu innych, którzy dopiero się pojawią w naszych księgarniach.

"Izolacja" językowa - Quebek jest wysepką na angielskojęzycznym oceanie, przy czym język współczesny, zwłaszcza młodzieżowy, został bardzo mocno przesycony zwrotami i słowami zaczerpniętymi z angielskiego - wywołała bardzo ciekawy efekt; jeśli francuskojęzyczny Kanadyjczyk nie przeklina akurat po angielsku, to zasób - przebogaty - jego przekleństw pochodzi w całości z języka... liturgii.
Wyjątkowo mnie to zadziwiło, gdy po raz pierwszy miałam do czynienia z francuskim kanadyjskim. Zaniemówiłam z wrażenia,kiedy się okazało, że nawet niewinna kropielnica, czy kielich do przechowywania opłatków (cyborium) to przekleństwa i to solidnego kalibru. Derywaty od imienia Chrystusa funkcjonują jako przymiotniki i czasowniki o wydźwięku bynajmniej niepochlebnym.
Zagadnienie przekleństw używanych w Quebeku wymagałoby osobnej solidnej pracy językoznawczej ;)

9 komentarzy:

  1. A jak z przekładem tego na polski?

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, używam ogólnie przyjętych polskich przekleństw ;) Wprawdzie zawsze mnie kusiło, żeby wstawić coś w rodzaju:
    - Na konfesjonał!
    albo
    - Na kadzielnicę od siedmiu boleści!
    Ale to by brzmiało trochę jak w Asterixie ;)
    W dosłownym tłumaczeniu byłoby "schryściłeś, tę sprawę z kretesem" zamiast "schrzaniłeś, spieprzyłeś, albo spier...", bo aż tak mocny jest to rejestr języka, ale wyszłoby w najlepszym razie na błąd tłumacza ;) Nie da się tak. Każdy język ma swoje prawa i czasem kuszące neologizmy przeszkadzały by w czytaniu. Aż żal.

    OdpowiedzUsuń
  3. To fascynujące, bardzo - bardzo - bardzo. Mam małego bzika na punkcie wszystkiego co dotyczy takich perełek przekładu, można gdzieś doczytać?

    OdpowiedzUsuń
  4. Podzieliłam się własnym doświadczeniem ;) pracy językoznawczej na ten temat nie spłodziłam.
    Ale w kwestii perełek miałam największą frajdę jak sobie rozłożyłam Gargantuę i Pantagruela w oryginale a obok w przekładzie Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Strona po stronie. Genialne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyobrażam sobie, język jest baaaardzo szczególny. Nie mam na stanie ale zajrzałam do Wikicytatów i pomyślałam, że już ten kawałek to niezła wprawka językowa:

    (...) z wielką gwałtownością rozprężając ramiona, zaczął ją obracać, kręcić, wywijać, nachylać, wyrtać, przewyrtać, kiwać, huśtać, hojdać, wiercić, kołować, wirować, zataczać, wytrząsać, potrząsać, przetrząsać, klepać, szturchać, podbijać, podrzucać, mordować, głaskać, klaskać, tulać, nosić, podnosić, unosić, przenosić, tarmosić, miętosić, deptać, chleptać, kołysać, potrącać, obchodzić, obtańczać, obniańczać, hodować, całować, klepać, szturchać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Absolutny geniusz językowy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwsza literatura kanadyjska dla mnie to ksiązki Lucy Maud Montgomery . Przekleństw tam nie było , ale to chyba też nie ten rejon Kanady :):):) Szkoda byłby zabawniej :):):)

    OdpowiedzUsuń
  8. To ja sie tylko zastanawiam czemu tak zanidbano ten rodzaj literatury kanadyjskiej w tym naszym, kraju? Co by przecież nie mówić-fantastyka i horror to coś po co młodzi ludzie sięgaja bardzo często a to chyba rynek najwiekszy
    :)pozdro, coraz lepiej się tu czuję..

    OdpowiedzUsuń
  9. O języku, o słowach, semantyce, mogę czytać bez końca. Zazdroszczę ci tej wiedzy. Piszesz znakomicie na obu swoich blogach. Nie pamiętam ale to chyba ty powiedziałaś mi, że nie będziesz zaśmiecać internetu swoimi tekstami po przeczytaniu jakiejś mojej bzdeta.
    Życie jest naprawdę zabawne. wiem że tego bloga mało kto będzie czytał, tak jak mojego gdzie łepetyne trza wysilic ale będę tu stałym gościem. Choć jakie to ma znaczenie dla ciebie...Dzięki za te teksty i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń